- Wstałaś tak wcześnie. Nie mogłaś spać? Śniły Ci się koszmary? Co się stało, córciu? - Spytała zatroskana matka przygotowując śniadanie. Jak zwykle to samo, kanapki z żółtym serem i pomidorem. Czasami wątpiłam, czy potrafi przygotować coś o wiele lepszego niż kanapki, do znudzenia można było je jeść, ale cóż... "Mamo, gdybyś wiedziała, że nie przespałam kolejnej nocy, że przez całą noc modliłam się o lepsze jutro, aby nie było tak monotonne jak wszystkie, aby stało się coś zupełnie odmiennego. Nawet nie wiesz jak bardzo cierpię, nie zdajesz sobie sprawy z tego co czuję. Jaka czerń otacza mnie zewsząd. Jak codziennie myślę aby zejść z tego ponurego świata. Mamo!! Nawet nie wiesz, że próbowałam się zabić już dwa razy, ale za każdym razem nie poskutkowało, widocznie mam coś jeszcze do zrobienia na tym świecie." - niestety tylko pomyślałam.
Odeszłam od stołu zabierając ze sobą jedynie kubek z mlekiem. Usiadłam przed komputerem, w swoim pokoju, włączając kolejne arcydzieło Chopin'a, którego tak kochałam, miał w sobie coś, co przyciągało mnie, piękna melodia dla mych uszu... Zamykam oczy i wyobrażam sobie łąkę, tak! Łąkę, jest zielona, niekiedy przechadzając się przez ścieżkę można wdepnąć w kałużę pełną robaków, po prawej stronie widać zaś wzgórza, łyse niczym kolano, a po lewej kwiaty. Kwiaty kojarzą nam się z pięknem, z wiosną, z kolorowym krajobrazem, ale nie! Nie tym razem, trawnik porastały kwiecie szare, czarne, bezbarwne. Dla mnie były piękne. Słońce! Ach, słońce. Rozświetlało moją ścieżkę, pokazywało drogę jasną i przejrzystą, ale chmury, granatowe i groźne zasłoniły promieniujące słońce swoimi delikatnymi koniuszkami wacików. Droga, po której maszerowałam stała się nagle czarna, zaszła białą niczym mleko mgłą. Ocierałam oczy z nadzieją, że coś ujrzę w tym mętliku - myliłam się. Zupełnie pogubiłam się w tym świecie, w tym magicznym i niezrozumianym przeze mnie świecie...
"Dziwaczka! Jak można marnować sobie życie tak jak ona? Jest bezwartościowym człowiekiem, nic nie wartym, zupełnie nic! Takich ludzi jak ona powinni skazywać na karę śmierci, nie powinno być takich ludzi na tym świecie... " - Myśli o samobójstwie to na pewno jakaś dziwaczka, a może pomyślałbyś, że potrzebuję pomocy? Może cierpię?
Takie i podobne komentarze dostawałam na blogu, który prowadziłam. Pisałam tam opowiadania, wiersze, trochę był moim pamiętnikiem, ludzie go uwielbiali, ale z czasem znienawidzili, kiedy zaczęłam pisać w nim, jak jest u mnie źle (w przenośni) moje wiersze wskazywały na to, że są najradośniejsze na świecie, ale pomiędzy zwrotkami panowały ból i cierpienie, jednakże nikt mądry nie potrafił tego dostrzec. Pomagałam innym ludziom, wysłuchiwałam, mnóstwo osób pytało mnie o rady wtem mój blog stawał się popularny, każdy mógł zadać mi pytanie, poradzić się, ale z czasem... Gdy przestałam odpisywać nagle byłam najgorszą osobą, podobno też wykorzystywałam... Ha! Tak, wykorzystywałam. Pomagając innym...
- Mam dość! - Krzyknęłam, mocno przyciskając myszkę na pulpicie ekranu z napisem "Usuń bloga". To był już koniec "Dziewczyny z czerwonym sercem".
Upiłam łyk mleka, podenerwowana chciałam już wyłączyć komputer, gdy dostałam wiadomość od kogoś na portalu internetowym, na którym właśnie przesiadywałam. " Queer.pl wejdź i sprawdź! " Przełknęłam głośno ślinę wpatrując się w link w oknie, otworzyłam go. Z pozoru zupełnie normalny portal internetowy, tyle, że jednak dla osób niezupełnie z tej ziemi, dla osób znacznie wartościowszych. Zarejestrowałam się. Hmmm... do dziś w sumie nie wiem dlaczego to zrobiłam, to chyba było nic innego jak przeznaczenie.
Minęło już kilka dni odkąd założyłam konto na Queer.pl, znalazłam tam kilkoro znajomych z pobliska, popisałam z nimi, ale nic konkretnego się nie wydarzyło. "Po co ja to zakładałam?", zastanawiałam się ciągle... Kiedy miałam właśnie kłaść się spać moją uwagę przykuł pewien chłopak. Blond dłuższe włosy do ramion, ciemne oczy, dziwny uśmiech na twarzy, glany, ubrany na ciemno - takie miał zdjęcie. "Kojarzę go.", wymamrotałam do siebie otwierając Jego galerię zdjęć. I co? Okazało się, że nawet się nie znając mamy wiele wspólnego np. to, że oboje mieliśmy zdjęcie przy tym samym zabytku na Ukrainie.
Chciałam w pośpiechu już do Niego pisać, że być może to przeznaczenie, ale powstrzymałam się, coś mnie tknęło aby sprawdzić coś więcej o Nim. Weszłam więc na informację o Nim. Doskonale! Dowiedziałam się, że również jak ja pisze opowiadania, wierszę, a także teksty piosenek. Nie musiałam daleko szukać zaraz na dole widniały zamieszczone ulubione zespoły - takie same jakie lubię ją. Czy to faktycznie przeznaczenie?
Nie marnowałam więcej czasu na bzdurne rozmyślanie, napisałam. Okazało się jednak, że jest całkiem sympatyczny, możne na początku nie mieliśmy zbyt dużo tematów do rozmowy, ale ciągle o czymś pisaliśmy, nie było chwili zastanawiania się. Chłopak od razu otworzył się przede mną, powiedział co Go dręczy, czego nienawidzi, co Mu przeszkadza... Czułam się zaszczycona.
Rozmowa w zasadzie nie potrwała długo, ponieważ położyłam się spać. Następnego ranka, kiedy napisałam do Niego "Dzień dobry", odpisał z wielkim uśmiechem na twarzy "Czekałem na Ciebie", nawet nie wiedział ile sprawił mi tym radości. Znowu zaczęło się pisanie do późna. Kolejny dzień przyniósł jeszcze większe efekty 24.02.2014r. napisałam dla Niego wiersz, stwierdził, że bardzo mu się podoba, jednak niestety, ale nie przyznałam się do tego, że ten wiersz jest dla Niego, napisałam jedynie, że stworzyłam go po naszej rozmowie - w nocy. W sumie po tych słowach sam mógł domyśleć się, że jest on właśnie dla chłopaka z dziwnym uśmiechem.
W kolejnych dniach rozmyślałam, dlaczego akurat wybrałam Jego? Z wyglądu (na tym zdjęciu) nie był zupełnie w moim typie, blondyn? Ugh, nie! Tylko nie blondyni, przecież oni są zupełnie głupi.
Moim ideałem był zawsze brunet, ciemne długie włosy opadające na szczupłe ramiona, wysoki nieumięśniony, ciemnooki chłopak. Hmm... teraz wiem, że nie warto oceniać książki po okładce, wbrew moim zastrzeżeniom chłopak o imieniu rozpoczynającym się na tą samą literę co moje imię, był niesamowicie inteligentny, ambitny, marzyciel, miły, towarzyski, czuły, troskliwy... Przepraszam wszystkich blondynów.
6.03.2014r. to data rozpoczęcia mojego nowego życia z tym własnie Panem P. Z początku nie sądziłam, że mogłabym spodobać się Jemu, wiem dobrze jak wyglądałam i nie byłam zbyt rozsądna ani ambitna. Byłam zupełnie przeciętną nastolatką z wieloma problemami, jak to w życiu dorastającej kobiety. Nie wiedziałam, czy byłam gotowa na coś poważniejszego, ciągle w mojej głowie błądziły myśli, że mogę Go zranić, porzucić, bo może mi się znudzić... W końcu miałam te siedemnaście lat, a On dwadzieścia.
Zbiegiem czasu w moim życiu zaczęło wszystko się zmieniać, otworzyłam się na ludzi, zaczęłam z nimi normalnie rozmawiać, uśmiechałam się - ale tak szczerze, nawet niekiedy tańczyłam, a nawet zdołałam wydać z siebie kilka dźwięków w amatorskim śpiewie.
Zupełnie zapomniałam wspomnieć o tym, że 20.02.2014r wraz z moją (chyba mogę tak Ją nazwać) przyjaciółką wybrałam się na spacer, opowiadałam Jej o mojej dawnej miłości, którą skrywałam tylko dla siebie. Położyłyśmy się na trawie, tak wiem, to głupi pomysł kłaść się na trawie przy -10 stopniach, ale jak to się mówi "Raz się żyje" i nie jeden raz choruje... Ale pomijając ten fakt, leżałyśmy na trawie, a raczej ziemi oglądając gwiazdy. Śmiałyśmy się, wzruszałyśmy, śpiewałyśmy - było cudownie. Aż nagle spadła gwiazda, obie ją widziałyśmy. Bez zastanowienia pomyślałam życzenie, którego wybaczcie, ale nie napiszę... Czekałam tylko na Nią, jak zwykle myślała dobre dziesięć minut aż w końcu.
- Chciałabym abyś spotkała takiego chłopaka, jak ten poprzedni, a nawet jeszcze lepszego. - Odparła, patrząc w niebo.
Nie mówiłam Jej tego nigdy, ale wzruszyłam się w tamtym momencie.
W zasadzie to Jej słowa się sprawdziły, za co jestem Jej ogromnie wdzięczna. Dwa dni później poznałam mężczyznę moich marzeń, blondyna o ciemnych oczach i dziwnym uśmiechu.
I tak mijały dni, tygodnie aż w końcu miesiąc. Zaczęliśmy rozmawiać o naszym spotkaniu, sądziłam, że jest on niemożliwy. "Przecież jak On mnie zobaczy... Ach, nie spodobam mu się. Muszę coś wymyślić. Może powiem Mu, że jestem zajęta w tym miesiącu i następnym? Tak, to dobry pomysł. Mam dużo nauki, a nie chcę zostawać w tyle z materiałem." Na następny dzień chciałam mu to powiedzieć, lecz nie wiem czemu, ale na Jego pytanie, czy maj mi odpowiada odparłam nieprzemyślane "Tak".
Pierwszego maja, wstałam rano jak na szpilkach chodząc i nie wiedząc czego chcąc. Rodzice od rana szykowali dom na Jego przyjazd, wypytywali na ostatnią chwilę o Nim najdrobniejsze szczegóły, wszyscy chodziliśmy spięci. Koło godziny 16.00 wyszłam z domu, na odwagę wypiłam piwo może dwa aż wreszcie poszłam na stację PKP, gdzie po 18 miał być już w moim mieście.
Niepewna weszłam na peron oczekując pociągu. Idąc na ławkę kilka razy wybuchłam gromkim śmiechem, z podenerwowania. Ludzie patrzyli na mnie jak na wariatkę, ale ja nie przejmowałam się tym. Nagle usłyszałam jak szlabany zamykają się, przez głośniki Pan zapowiedział, że pociąg z Wrocławia właśnie będzie wjeżdżał na peron. Zbledłam, ręce zaczęły mi się trząść, pobiegłam w stronę schodów. Zeszłam na dół, chciałam uciec, a gdy usłyszałam jak pociąg wjeżdża na peron mało nie zemdlałam, ale wzięłam kilka głębokich oddechów i weszłam pewna siebie na peron. Stanęłam w miejscu patrząc w szybę pociągu. - Nie ma Go. Jasna cholera! - Wydawało mi się, że pomyślałam, ale jednak to wykrzyczałam. Wszystkie emocje opadły, zaczęło ogarniać mnie przerażenie i ból. Zrezygnowana odwróciłam się.... stał tam. Z uśmiechem na twarzy podszedł do mnie, rozpoznał mnie! Stałam jak słup, kiedy ten podszedł i przytulił mnie mocno. Do oczu napłynęły mi łzy, łzy szczęścia. Zamknęłam oczy rozkoszując się chwilą obecną. Była piękna pogoda, a słońce oświetlało moją bladą niczym mąka twarz...
Nigdy nie zapomnę tego spotkania. Jego świat jak i mój połączyły się w jeden wspólny...
Z pozoru zupełnie normalny dzień 22.02.2014r, ale odmienił moje życie.
<3
OdpowiedzUsuń(:
UsuńPrzeczytałem wszystkie Twoje twórczości, chciałbym Ciebie poznać osobiście. Pozdrawiam ♥
OdpowiedzUsuń