Music

czwartek, 18 grudnia 2014

Przeklęta



Łza sa­mot­na spłynęła
przy Tobie
mu­ry nieufności
podmyte
skruszyła
uczu­cia płyną
swobodnie
w rozmowie
szcze­rej
bez słów
nieuchwytne
spojrzenia
w niewinność
podartą
bez­radność ubrana
którędy uciec
przed sobą
przed światem
którędy?
zat­rzaśnięta brama
śmier­ci powrozy
zdrad­li­we pęta
mo­je w twoich
dłonie związane
znów zimne
... przeklęta

* * *



Słyszę Cię w każdej nu­cie
bo grasz w moim ser­cu
Mam dziw­ne uczu­cie
jak­by świat sta­wał w miej­scu
gdy mam przed ocza­mi
Two­je zdjęcie skro­pione łza­mi...

Tęskno­ta prze­kor­na 
niesie mnie ku To­bie
i bo­leść og­romna
wie­dzie ku żałobie
dwie dro­gi w jedną
dziś się połączyły
i miłość bez­względną
tru­cizną skro­piły...

Po­wiedz mi gdzie jes­teś 
ma dziecin­na uf­ności
skryłaś się gdzieś
o krok od ni­cości
za Tobą tęsknię
przez Ciebie bo­leję
za­sypiając słabnę
os­tatnie łzy leję...

Do­rosłam tak nag­le
na­wet nie wiem kiedy
Nim roz­winęłam żag­le
skoszto­wałam biedy
ale te­raz umiem
do­cenić co mi da­ne
już więcej ro­zumiem
co piękne, co wyb­ra­ne...

wtorek, 4 listopada 2014

Wiersz o kochaniu


 Mógłbym być radością dla Twojego serca
Mógłbym być pocieszeniem dla Twojej duszy 
Albo nawet przyjemnością dla ciała
Tylko daj mi jedną chwilkę - małą chwilkę
Chwyć mą dłoń i utul przy swej twarzy
Przyłóż ucho do serca mego - posłuchaj
Szepcz mi delikatnie - słuchaj! 
Me serce dla Ciebie jest całe
Oddaje mą duszę jak ogień rozpaloną
Me całe ciało nienaruszone
Oddaje dziś Tobie wszystko, co moje
Tylko... 
Kochaj mnie, moja miła
Pożegnaj mnie do spania 
I przywitaj o poranku
Spędź ze mną namiętną noc
A rano zostań...
I tak już na zawsze
Daj mi trochę ciepła i radości
W moje życie, w nicości! 
Trochę cierpliwości i żywej miłości
Bo ja kocham Cię, moja miłości!
Daj swe serce całe
A rozpalę je i pozostawię
Na zawsze dla siebie!
Kawałek Nieba w Tobie ujrzałem
Kawałek Ziemi w Tobie pokochałem
Mam serce jedno bijące 
Które oddaje w Twe ręce pachnące
Kochaj mnie na wieki!
Przez wszystkie ostre góry
I przez rwące rzeki
Po prostu... Kochaj!



Dla Pana P.



sobota, 20 września 2014

Powieść epistolarna

CZĘŚĆ PIERWSZA
16 maja, 1966 r.
Och, nawet nie wiesz jak już zdążyłam się stęsknić za zapachem i smakiem świeżego domowego chleba, za zapachem parzonej czarnej kawy oraz dobrym domowym cieście z wiśniami. Na samą myśl, leci mi ślinka z ust. Przyjacielu, rozpoczęłam samotną tułaczkę po świecie. Zasmuca mnie myśl, że musiałam zostawić Ciebie samego, tak bardzo mi Ciebie tu brakuje. Szkoda, że zdecydowałeś się zostać w Toruniu. Ja za to pragnę porwać się nieskazitelnej młodości oraz odszukać zagubioną wolność i poczuć się jak dziecko, które nie ma żadnych obowiązków, żadnych najmniejszych zmartwień. 
Obecnie pomieszkuję w małym moteliku na wsi pod pięknym Paryżem. Mam mały szary pokoik, jest tu mała nocna szafka i małe łóżko, drewniana stara szafa, a w niej pełno kurzu. Zasłony są wyblakłe od słońca i okna brudne od deszczu.
Jutro mam zamiar go zwiedzić, to podobno miasto zakochanych, a może uda mi się w końcu znaleźć męża? Mam już dwadzieścia dwa lata, a wciąż jestem sama. Moje wszystkie koleżanki wyszły już za mąż, tylko ja zostałam, ale mam dobre przeczucie, że właśnie tu znajdę swoją prawdziwą miłość, na którą czekam całe życie. Trzymaj za mnie kciuki, mój drogi przyjacielu!

23 maja
Albercie, jestem tu już tydzień, pogoda mi nie dopisuje. Ciągle pada, a ja ciągle siedzę w małym ciasnym moteliku, nie ma tu nawet ciepłej wody, ale co się dziwić wynajęłam pokój za marne grosze, dobrze, że nie kapie mi na głowę. Zaraz miły Pan Mancini, właściciel moteliku zawiezie mnie do Paryża. Jedzie po zakupy dla chorej matki, podobno nie może stać z łóżka. Biedna. Mancini jest dla mnie bardzo uprzejmy, mam wrażenie, że wpadłam mu w oko, wczoraj wieczorem przyszedł do mojego pokoju z dwoma kubkami herbatki oraz rogalikami z nadzieniem malinowym. Rozmawialiśmy wesoło, o wszystkim. Zaczęliśmy od naszych rodzin, jego ojciec pochodził z Polski, dlatego tak łatwo rozmawiało mi się z nim. W końcu poczułam się trochę mniej osamotniona.
 Po herbatce poszliśmy  przejść się  po wsi. Niebo było tak gwieździste, tak fantastyczne, jak nigdy dotąd. Mancini ujrzał spadającą gwiazdę, pomyślał życzenie, ale postanowił mi go nie zdradzać, ścisnął jedynie mocniej mą dłoń. Pogoda była jak na zamówienie, było ciepło i nawet nie padał deszcz. Większość czasu na spacerze spędziliśmy siedząc pod wielką wierzbą i wpatrując się w siebie, było doprawdy romantycznie. Wróciliśmy do motelu dopiero po dwóch godzinach.Wysoki niebieskooki blondyn z dłuższymi włosami zanocował u mnie w pokoju tamtej nocy.

1 czerwca
Zastanawiam się ciągle, czy rodzice za mną tęsknią, czy może jednak cieszą się, że wyjechałam? Mój kochany przyjacielu, nie widzę Cię już prawie miesiąc, tak bardzo tęsknie za Twoim anielskim uśmiechem i  angielskim poczuciem humoru. Tęsknie za rozmowami i  Twoim dotykiem. Przypomniałam sobie dzisiaj jak w ostatni dzień siedzieliśmy razem na łące, Ty czytałeś mi książkę głaszcząc delikatnie moje ramię. Wpatrywałam się wtedy w Ciebie z uwagą, rozśmieszałeś mnie robiąc głupkowate miny. Potem zaś nazbierałeś mi bukiecik polnych kwiatów, które zasuszyłam. Nie mówiłam Ci tego, ale w tamtym dniu czułam się szczęśliwa i pełna energii, tak samo jak za młodzieńczych lat, kiedy razem kradliśmy jabłka z sąsiedniego ogrodu starej Kowalskiej. Ach, najedliśmy się tych jabłek jak szaleni aż potem brzuchy nas bolały. Albo gdy wpadłeś do rzeki, a ja musiałam Cię z niej wyciągać. Pamiętasz?
Mogłabym tak wspominać wieczność, ale brakuje mi czasu. Dziś zmieniłam miejsce zamieszkania, przeniosłam się do romantycznej stolicy Francji, do Paryża. Jutro pójdę poszukać dorywczej pracy aby móc utrzymać się chociaż na te kilka dni, potem wyruszam do Niemiec. 
Dzisiaj mam zamiar wybrać się pod wieżę Eiffla. Odzieje się w czarną suknię i piękną biżuterię od Ciebie, a włosy upnę w kok, mówiłeś, że tak mi pięknie... Wieczorem wyruszę w pogoń za przyszłym narzeczonym, jestem przekonana, że dziś go spotkam, razem zjemy romantyczną kolację w blasku księżyca. Powie mi, że zakochał się we mnie od pierwszego wejrzenia, a potem ucałuje mą dłoń. A ja cała rozpłynę się jak słodka tabliczka czekolady. 
Ciekawe, czy będzie przystojny? I czy będzie miał brązowe oczy, takie jakie uwielbiam. Może będzie miał ciemną bródkę i jasną cerę? Ciekawe, czy pocałuje mnie na pierwszej randce? Tak bardzo pragnę się zakochać w mężczyźnie, który pokocha i mnie. Jeśli mi się spodoba, oddam mu się nawet na pierwszym spotkaniu.
Pan Mancini okazał się być żonaty, niewiele starszy ode mnie z nowo narodzonym synkiem. Co za los mój nieszczęśliwy, skazał mnie na takie grzechy... Jest mi żal kobiety Mancina i dziecka jego, że takiego męża ma złego. Mam nadzieję, że nie rozbiłam ich małżeństwa. Wstyd mi, Przyjacielu, wstyd...

19 czerwca
Siedzę pod wielkim liściastym dębem, wiatr rozwiewa moje kasztanowo-rude włosy, a słońce otula mą bladą cerę swoimi ciepłymi promieniami. Wokół otaczają mnie barwne kwiecie, fiołki, kaczeńce oraz maki. Pięknie komponują się w wiosennym bukiecie, który zrobiłam dla Ciebie. Szkoda, że nie możesz go teraz zobaczyć. 
Mam w ręku zielony ołówek oraz mój szkicownik. Zgadnij kogo dziś naszkicowałam? Nie! Nie zgaduj! Powiem Ci wprost... To jest Stefan! Tak, Stefan! To właśnie jego poznałam pod wieżą Eiffla. Pozwól, że opowiem Ci wszystko od początku. Jestem taka szczęśliwa, Przyjacielu. Czuję, że jest to ten mężczyzna, który będzie ze mną na zawsze, jest idealny. Mamy tyle wspólnego ze sobą, nawet zaprzyjaźniona Ewa stwierdziła, że jesteśmy sobie przeznaczeni. 
W blasku  księżyca przy gwieździstym lekko pochmurnym niebie, spacerowałam po Paryżu. Tułałam się od zakamarka do zakamarka poświęcając na to około dwóch godzin. Nogi powoli odmawiały mi posłuszeństwa, były lekko spuchnięte i ociężałe. A plecy? A plecy tak bolały jakbym pracowała w polu przez cały tydzień nachylona zbierając truskawki. Postanowiłam usiąść na ławce w pobliżu małej, choć naprawdę pięknej fontanny. Z ust małych barokowych aniołków wylewała się woda, czysta jak łza.Wokół nich owijały się węże, kusząc je do grzechu. Wydaje mi się, że niektóre z nich chciały przejść na złą stronę, ale coś, nie wiem co, zatrzymało je. 

środa, 17 września 2014

Pomiędzy

Bez żadnego słowa,
siedzę cicho, 
czekając na potężnego Boga.
Wołam, szlocham, kocham!
W bukiecie kwiatów 
widzę Boga.

W marmurowej bladej ścianie
widnieje Jego twarz 
jak na pięknym obrazie. 
W różach, we fiołkach
widzę twarz mojego Aniołka!
W ludziach jest wiele
wątpliwości, ale każdy

zna swoje wartości. 

Bez skazy, bez jadu i gradu siarki.

Bez piekielnej ciemności

i szatana bez mądrości.

Bez żadnej ze stron, 

siedzę pośrodku półmroku

zastanawiając się, 

co jest ważne, a co ważniejsze...

z tych świata stron...



Dla Ciebie ♥

poniedziałek, 9 czerwca 2014

"Oddałbym wszystko za chociaż jeden dzień w zatraceniu... Zatraceniu w Tobie." - K.

Czasami popełniamy błędy świadomie aby pokazać innym, że tak naprawdę wiemy lepiej, choć mamy świadomość tego, że w rzeczywistości druga osoba ma rację, ale mimo to dążymy do udowodnienia, że inni się mylą i że to właśnie my mamy przewagę słów...
Czasami popełniamy także błędy nieświadome, robimy wszystko przeciw sobie aby uszczęśliwić innych i poświęcić dla nich cały swój drogocenny czas, a nawet i życie... Wtedy zapominamy o Bożym świecie i zatracamy się w czymś, co tak naprawdę nie istnieje. Nie dowierzamy, gdy przychodzi nam spojrzeć na świat z zupełnie innej perspektywy, tej realnej. Dopiero po ośmiu miesiącach jesteśmy w stanie powiedzieć, że to, co minęło i nigdy nie wróci było czymś więcej niż tylko Internetową miłością, było czymś więcej niż kochaniem się, było czymś więcej niż słodkimi słówkami, miłymi podarunkami, ciepłymi uśmiechami... Było zupełnie czymś więcej.
Minęło osiem miesięcy, dziura w mym sercu wypalona zostanie już na zawsze, nigdy nie zapomnę tego, co sprawiło, że moje życie nabrało sensu, zaczęłam wierzyć w siebie i w swoje zdolności, lecz jako ktoś inny... dobrze wiesz jako kto, Panie K. Codziennie budził mnie Twój słodki głos,  melodia dla mych uszu! - Choć nigdy nie dzwoniłeś. Codziennie wpatrywałam się godzinami w Twoje zdjęcia, snując plany na przyszłość i marząc o dotyku Twych malinowych warg. - Choć Ty nigdy nie wspominałeś, że patrzyłeś na moje.
Pokochałam Cię tak bardzo, a mój cały maluteńki świat przewrócił się do góry nogami. Uśmiechem zarażałam innych przechodniów na ulicy, tryskałam promieniami radości i pełni życia, ale Ty także.
Katolik, który stracił wiarę w Boga i stał się ateistą bez uczuć, zaczął rozdawać miłość zupełnie za darmo. Anioł - bez skrzydeł, Skarb - który się nie świeci, Mój Bóg - bez władzy nad niczym. Ateista, który pokochał Boga, dzięki jednej już nic nieznaczącej dla niego 'kobiety'? Wszystko w jeden dzień straciło dla nas sens, już byliśmy dla siebie obcy, nic nie miało znaczenia. Boli mnie serce, gdy o tym wspominam, łza kręci się w oku, a ręce drżą z przerażenia, że znów to się stanie.
Cierpię z powodu Twych kłamstw, cierpię z powodu mych kłamstw, boli mnie, że tak szybko się poddałeś, boli mnie to, że tak szybko poddałam się ja. Oboje zagubieni w kłamstwach, zanurzeni w lawinie obłudy i niespełnionej miłości, odbiciem naszych ukrytych  twarzy, które gdzieś daleko w nas skrycie leżą na dnie, czekając na ujawnienie "czarnej strony". Czego chcieć więcej? Zniszczyliśmy się oboje nawzajem. Bitwa na noże i miecze została rozstrzygnięta. Bitwa była krwawa, krwawi do dziś, żadne z nas nie wygrało. Odeszliśmy jakby nigdy nic zrzucając naszą zbroję na polu bitwy. Odeszliśmy...
Nie chcę już dłużej rozdrapywać tych ran, dlatego to ostatnie moje słowa. Zapamiętaj tylko tyle... Nigdy nie zapomina się pierwszej miłości nawet jeśli była tak bardzo krwawa...
Pierwszy i ostatni wiersz mój dla Ciebie. Proszę, zostaw go dla siebie, Panie K.

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Niedokończone - opowiadanie

Zupełnie normalna nastolatka, która ma zwykłe problemy, jest w okresie buntu i często ma nieodpowiedzialne wybryki, które czasami wychodzą spoza kontroli, ale to nic wielkiego. Każdy nastoletni człowiek przechodzi przez to samo. - Nie wyróżniam się niczym innym. Mogę być spokojna...
W końcu moje wszystkie koleżanki przeżywały dosłownie to samo; bolesna miłość, kilka kompromitujących wpadek, kłótnie z rodzicami i z rodzeństwem, kompleksy, gorsze wyniki w nauce, buntowniczy wyzywający strój aby podkreślić swój charakter... To było normalne zachowanie normalnej dorastającej kobiety, przecież każdy pragnie być zauważony wśród społeczeństwa. 
Tylko, niestety, ale pewne fakty zaczęły mnie przerażać. Po raz pierwszy dostrzegłam, że jest jednak ze mną coś nie tak. Moje demony z przeszłości zaczęły wracać, rana zadana długi czas temu przez przypadek została rozdrapana, pociekła obfita krew, ale to był dopiero początek...

- Spójrz! - Krzyknęła Noah przeraźliwym tonem głosu, zasłaniając dłońmi całą twarz.  
- Nie rozumiem, na co mam patrzeć? Nic tam nie widzę.... - Odparła zdziwiona Clara. 
- No patrz uważnie! Stoi tam! Za drzewem! - Zawołała.
- Noah...
Przyjaciółka bez wahania obdarowała przerażoną dziewczynę ciepłym bezpiecznym uściskiem. 
- Wszystko jest w porządku. - Uśmiechnęła się, kiedy spojrzała jej w twarz. Pragnęła wzbudzić w niej zaufanie i dodać w ten sposób trochę otuchy. Udało jej się [...]
W nocy Noah obudziły delikatne głosy, wołające o pomoc. Przerażona, oblana potem usiadła raptownie na łóżku biorąc kilka głębokich oddechów. Myślała, że to koszmar, który już się skończył natomiast dziewczyna myliła się. Wołania o pomoc młodych delikatnych głosów z każdą chwilą narastały.
- To niemożliwe. - Wyszeptała cicho, kładąc się i przykrywając kołdrą po same uszy. Wpatrywała jedynie swoje wielkie przerażone oczy w ciemność, szukając jakiejś poszlaki, dowodu na to, że nie jest to sen.
Poczuła na swojej głowie chłód, który przeszył jej całe ciało. Drżała z zimna. Po chwili natomiast to samo poczuła na ręce, którą wystawiła spod przykrycia. Nie wiedziała co się dzieje. Zabrała szybko dłoń chowając ją pod kołdrę. Po cichu zaczęła się modlić do Boga, o ustanie tego, co się dzieje. Modlitwa została wysłuchana, wszystko ustało, gdyby nigdy nic...
Rankiem obudziła się o dziwo wypoczęta, zapomniała co działo się w nocy. Wstała z łóżka z myślą, że był to tylko sen. Jak zawsze naszykowała sobie czarną bieliznę i czarne ubrania, kochała ten kolor. Jej biżuteria nie była zbyt bogata, miała za ledwie kilka robionych samodzielnie bransoletek, jeden złoty łańcuszek, bransoletkę, kilka różańców na rękę, trzy kolczyki do wargi, jeden krzyżyk na rzemyku, z którym się nie rozstawała i w końcu złoty pierścionek, który nosiła codziennie. Podarowała go jej zmarła już babcia. Noah twierdziła, że poprzez ten pierścionek ma kontakt z ukochaną babcią, ochrania ją od złego. Głęboko w to zawierzała i może miała rację, za każdym razem, kiedy była w potrzebie głaskała złoty pierścionek z myślą o babci, rzeczywiście, dawało jej to ukojenie.
Dokończyła szybko swój wyzywający makijaż, wzięła czarną torbę z różnymi naszywkami, z logami kapel metalowych, ubrała glany i wybiegła z domu pośpiesznie na autobus. Dziewczyna nigdy nie szła spokojnie na przystanek, zawsze biegła i często zatrzymywała autobus w drodze, tym razem również tak było...
Biegnąc zauważyła, że przed nią stanęła znienacka czarna postać, nie ruszała się, nic nie mówiła w dodatku stała tyłem. Noah zatrzymała się. Jej brązowe długie, falowane włosy opadły na szczupłe ramiona. Poprawiła swoją torbę chcąc elegancko przejść obok nieznajomego, który w ogóle nie drgnął. Nie wiedziała jednak, że ta postać jest wyłącznie wytworem jej wyobraźni. Przełknęła ślinę, założyła kaptur na głowę i rusza przed siebie. Nie lubiła ludzi, zawsze się z niej naśmiewali, twierdzili, że jest inna niż wszyscy, a ona tylko była sobą. Kiedy w końcu siedemnastolatka wyminęła czarną postać, dostrzegła, że w rzeczywistości jej tam nie było, postać zniknęła.
Przerażona zaistniałą sytuacją, podskoczyła, gdy kierowca autobusu zatrąbił na nią. Odwróciła się i zobaczyła jej ulubionego kierowcę, który jako jedyny był dla niej miły. Otworzył jej drzwi i weszła do pojazdu. Czuła wzrok wszystkich na sobie i słyszała również te niegrzeczne docinki w jej stronę. "Znowu się spóźniła...", "Niech jedzie później do szkoły, skoro ma problem z przyjściem na czas..." Każda ta oblega trafiała do jej serca. Była przecież wrażliwą osobą, byle jakie słowa zawsze mocno ją raniły i tak było tym razem. Gdy usiadła na schodach, bo nie było miejsc siedzących, schowała twarz w dłoniach, a jej policzki robiły się coraz wilgotniejsze.
- Hej, usiądź, proszę. - Usłyszała znajomy męski głos. Był delikatny i subtelny, jak melodia dla jej uszu.
Wtedy odwróciła się i zauważyła chłopca. Niezbyt wysoki, brunet, brązowe oczy, duże usta i słodkich uśmiech na nich. Otarła łzy z policzków i wstała. Od razu na jej twarzy zabłysnął uroczy uśmiech, podobno to najpiękniejszy uśmiech na świecie, ten, który wiele wycierpiał.
- Dziękuję.

Dzień w szkole był dla niej straszny. Siedziała pod ścianą, zupełnie sama, tak naprawdę nikogo to nie obchodziło. Nikt prawie jej nie zauważał, czasami także nauczyciele omijali ją przy sprawdzaniu obecności, tak jakby w ogóle nie istniała. Miała wrażenie, że wszyscy dookoła śmieją się z niej, wrogo patrzą na nią i czują obrzydzenie, dziewczyna nie myliła się, co do przeczuć.
Po powrocie do domu odprowadziła siedzącą przy ścianie zupełnie nieprzytomną matkę do łóżka. Przykryła ją czerwonym kocykiem, którym ona kiedyś przykrywała Noah, kiedy była małym dzieckiem.
- Śpij, Mamusiu... - Pogłaskała kciukiem jej czoło jeszcze chwilę przyglądając się matce.
Posprzątała zbędne butelki po alkoholu, tak aby ojciec niczego nie widział. No, właśnie...A gdzie był ojciec? Tak naprawdę żadna z nich nie wiedziała, gdzie on może być. Pracę kończył zawsze o godzinie 16, a wracał po 17 czasami nawet po 18 twierdząc, że w pracy mu coś wypadło.
Jeszcze niedawno rodzice kłócili się o to, że ojciec zdradza matkę. Miała dowody na to, jego sms'y wskazywały na to, że miał chrapkę na chrzestną Noah. Za to dziewczyna jej po prostu nienawidzi. Jak ona mogła pisać do żonatego mężczyzny? Na dodatek męża jej matki siostry. Można nazwać to trochę patologią.
Noah wzięła dwa wafle ryżowe z kuchni i poszła do pokoju. Zjadła jeden i nadgryzła drugi popijając wodą niegazowaną, która zawsze stała w jej pokoju. To było jej śniadanie, czasami obiad oraz kolacja.
Położyła się na łóżku i zasnęła, tak na kilka godzin.
Obudził ją hałas dobiegający z drugiego pokoju, jakby ktoś tłukł talerze. Zerwała się i poszła zobaczyć, co to takiego. Na miejscu okazało się, że to rodzice. Jak zwykle jeszcze nietrzeźwa matka wszczęła kłótnię o, na całe szczęście, niedoszłą zdradę partnera, choć trudno było stwierdzić, czy teraz jej nie zdradzał...
Siedemnastolatka wróciła do swojego pokoju, gdzie od razu włączyła laptopa aby móc skontaktować się ze swoimi znajomymi. Oczywiście nie byli to zwykli znajomi, lecz ludzie transseksualni, homoseksualni, biseksualni oraz ludzie z różnymi zaburzeniami psychicznymi. Byli dla niej jak przyjaciele, a niektórzy nawet jak rodzina jednakże nigdy nie mówiła im, co tak naprawdę widziała i co złego działo się z nią. Nie chciała ich martwić i marnować bezcenny czas opowiadając o swoim nędznym życiu, jeśli można było to nazwać życiem... Wysłuchała problemów swoich przyjaciół myśląc nad ich rozwiązaniem. Większość z nich po prostu chciała popełnić samobójstwo, a Noah próbowała powstrzymać ich od tego dając wiele argumentów na to, że życie może być piękne, choć tak naprawdę sama w to nie wierzyła. Po kilku godzinach, gdy odłożyła laptopa na bok, usiadła na łóżku wpatrując się w obrazek z Komunii Świętej. Przypomniała sobie wtedy, kim jest, a raczej była... Pomocną chrześcijanką, która poświęcała swoje zdrowie i czas dla innych, a ludzie ją zniszczyli, wyssali całą energię oraz szczęście z niej, pozostawiając na pastwę losu. W tej samej chwili poczuła wibracje na łóżku.
- Mój telefon! - Zawołała szukając go wszędzie. Noah zawsze gubiła telefon gdzieś w pościeli.
W końcu go znalazła, to był V. Odebrała telefon mówiąc słodkim głosem:
- Dobry wieczór.
Ich rozmowa trwała bardzo długo, nigdy nie kończyły im się tematy, tym bardziej, że dziewczyna była rozgadana, a przy chłopaku czuła się jeszcze bardziej swobodnie. Nie byli ze sobą, ale dobrze się dogadywali i rozumieli. Niemal jak brat z siostrą. V. poprawiał jej humor i zawsze wiedział, kiedy zadzwonić. On jako jedyny wiedział o jej wszystkich problemach i mimo wszystko trwał przy jej boku, choć na odległość. Nigdy się nie widzieli na żywo, ale bardzo często o tym rozmawiali, jakby wyglądało ich pierwsze spotkanie i co by na nim robili. Wszystko było oczywiste, V. był romantykiem, czuły, wrażliwy, troskliwy i pełen miłości. Kochała takich.
"Wziąłbym Cię na polanę, gdzie rośnie jeden jedyny krzak róży. Tam usiedlibyśmy sobie wygodnie. Ja oparty o pień drzewa, Ty oparta o moje ramię. Czytałbym Ci piękną książkę o miłości, a Ty przy zamkniętych oczach marzyła i planowała naszą wspólną przyszłość. Całowałbym Cię w delikatne dłonie, patrząc prosto w oczy. Zrywał kwiecie róż i obsypywał płatkami, jak najbogatszą i najpiękniejszą mą księżniczkę. Potem złączylibyśmy się w jedność fizyczną oraz duchową. Traktowałbym Cię jak damę, pieścił Twoje smukłe ramiona i wąchał miękkie włosy, tak długo aż by Ci się znudziło. Patrzyłbym w oczy Twe jak w gwiazdy, najjaśniejsze i marzył o dotyku Twych malinowych warg..."
Dziewczyna nie potrafiła mu się oprzeć, był dla niej idealny.

poniedziałek, 12 maja 2014

Z pozoru zupełnie normalny dzień.

- Wstałaś tak wcześnie. Nie mogłaś spać? Śniły Ci się koszmary? Co się stało, córciu? - Spytała zatroskana matka przygotowując śniadanie. Jak zwykle to samo, kanapki z żółtym serem i pomidorem. Czasami wątpiłam, czy potrafi przygotować coś o wiele lepszego niż kanapki, do znudzenia można było je jeść, ale cóż... "Mamo, gdybyś wiedziała, że nie przespałam kolejnej nocy, że przez całą noc modliłam się o lepsze jutro, aby nie było tak monotonne jak wszystkie, aby stało się coś zupełnie odmiennego. Nawet nie wiesz jak bardzo cierpię, nie zdajesz sobie sprawy z tego co czuję. Jaka czerń otacza mnie zewsząd. Jak codziennie myślę aby zejść z tego ponurego świata. Mamo!! Nawet nie wiesz, że próbowałam się zabić już dwa razy, ale za każdym razem nie poskutkowało, widocznie mam coś jeszcze do zrobienia na tym świecie." - niestety tylko pomyślałam.
Odeszłam od stołu zabierając ze sobą jedynie kubek z mlekiem. Usiadłam przed komputerem, w swoim pokoju, włączając kolejne arcydzieło Chopin'a, którego tak kochałam, miał w sobie coś, co przyciągało mnie, piękna melodia dla mych uszu... Zamykam oczy i wyobrażam sobie łąkę, tak! Łąkę, jest zielona, niekiedy przechadzając się przez ścieżkę można wdepnąć w kałużę pełną robaków, po prawej stronie widać zaś wzgórza, łyse niczym kolano, a po lewej kwiaty. Kwiaty kojarzą nam się z pięknem, z wiosną, z kolorowym krajobrazem, ale nie! Nie tym razem, trawnik porastały kwiecie szare, czarne, bezbarwne. Dla mnie były piękne. Słońce! Ach, słońce. Rozświetlało moją ścieżkę, pokazywało drogę jasną i przejrzystą, ale chmury, granatowe i groźne zasłoniły promieniujące słońce swoimi delikatnymi koniuszkami wacików. Droga, po której maszerowałam stała się nagle czarna, zaszła białą niczym mleko mgłą. Ocierałam oczy z nadzieją, że coś ujrzę w tym mętliku - myliłam się. Zupełnie pogubiłam się w tym świecie, w tym magicznym i niezrozumianym przeze mnie świecie...
"Dziwaczka! Jak można marnować sobie życie tak jak ona? Jest bezwartościowym człowiekiem, nic nie wartym, zupełnie nic! Takich ludzi jak ona powinni skazywać na karę śmierci, nie powinno być takich ludzi na tym świecie... " - Myśli o samobójstwie to na pewno jakaś dziwaczka, a może pomyślałbyś, że potrzebuję pomocy? Może cierpię?
Takie i podobne komentarze dostawałam na blogu, który prowadziłam. Pisałam tam opowiadania, wiersze, trochę był moim pamiętnikiem, ludzie go uwielbiali, ale z czasem znienawidzili, kiedy zaczęłam pisać w nim, jak jest u mnie źle (w przenośni) moje wiersze wskazywały na to, że są najradośniejsze na świecie, ale pomiędzy zwrotkami panowały ból i cierpienie, jednakże nikt mądry nie potrafił tego dostrzec. Pomagałam innym ludziom, wysłuchiwałam, mnóstwo osób pytało mnie o rady wtem mój blog stawał się popularny, każdy mógł zadać mi pytanie, poradzić się, ale z czasem... Gdy przestałam odpisywać nagle byłam najgorszą osobą, podobno też wykorzystywałam... Ha! Tak, wykorzystywałam. Pomagając innym...
- Mam dość! - Krzyknęłam, mocno przyciskając myszkę na pulpicie ekranu z napisem "Usuń bloga". To był już koniec "Dziewczyny z czerwonym sercem".
Upiłam łyk mleka, podenerwowana chciałam już wyłączyć komputer, gdy dostałam wiadomość od kogoś na portalu internetowym, na którym właśnie przesiadywałam. " Queer.pl wejdź i sprawdź! " Przełknęłam głośno ślinę wpatrując się w link w oknie, otworzyłam go. Z pozoru zupełnie normalny portal internetowy, tyle, że jednak dla osób niezupełnie z tej ziemi, dla osób znacznie wartościowszych. Zarejestrowałam się. Hmmm... do dziś w sumie nie wiem dlaczego to zrobiłam, to chyba było nic innego jak przeznaczenie.
Minęło już kilka dni odkąd założyłam konto na Queer.pl, znalazłam tam kilkoro znajomych z pobliska, popisałam z nimi, ale nic konkretnego się nie wydarzyło. "Po co ja to zakładałam?", zastanawiałam się ciągle... Kiedy miałam właśnie kłaść się spać moją uwagę przykuł pewien chłopak. Blond dłuższe włosy do ramion, ciemne oczy, dziwny uśmiech na twarzy, glany, ubrany na ciemno - takie miał zdjęcie. "Kojarzę go.", wymamrotałam do siebie otwierając Jego galerię zdjęć. I co? Okazało się, że nawet się nie znając mamy wiele wspólnego np. to, że oboje mieliśmy zdjęcie przy tym samym zabytku na Ukrainie.
Chciałam w pośpiechu już do Niego pisać, że być może to przeznaczenie, ale powstrzymałam się, coś mnie tknęło aby sprawdzić coś więcej o Nim. Weszłam więc na informację o Nim. Doskonale! Dowiedziałam się, że również jak ja pisze opowiadania, wierszę, a także teksty piosenek. Nie musiałam daleko szukać zaraz na dole widniały zamieszczone ulubione zespoły - takie same jakie lubię ją. Czy to faktycznie przeznaczenie?