Music

poniedziałek, 12 czerwca 2017

Nie-wiersz:Utopiona

I znowu to samo
Szklane oczy
Powiększone źrenice
Do granic możliwości
Ten sam ton głosu
Którego tak bardzo nienawidziłam
Mowa, która zawsze płynęła z Twych ust
Bezsensownie...
Chwiejny krok do przodu
Wywołujący panike 
I znowu patrzę na Ciebie z góry
Pomagam Ci wstać, kiedy tego potrzebujesz
Zaprowadzam Cię do łóżka, jak wierny pies
Przykrywam kołdrą i wspominam
Już pamiętam!
Te wszystkie przepłakane noce
Wszystkie dni bez słów po szkole
Bez matczynej miłości każdego dnia
Pamiętam, każdą okropną chwile
Krew cieknąca po całej ścianie
Gdy Ty uderzyłaś głową otumaniona
Moje łzy i cierpienie, nie znaczyły nic
Jak biłaś mnie drutem po ciele, kiedy się stawiałam
Nie wiem czy wiesz, robiłam to dla Twojego dobra?!
Och, mamo!
Wszystkie kłótnie Wasze zostały zapisane głęboko w mojej pamięci
Awantury, które nigdy nie miały końca
Rzeczy, które robiłaś są jak straszny koszmar
Kiedy zostawiłaś mnie samą w dzieciństwie
A potem próbowałaś mi pomóc
Kiedy już na wstępnie do dorosłego życia
Nie potrafię dać sobie rady
Zniszczona i pokaleczona na całe życie
Gdybyś wiedziała, przestałabyś to robić?!
Mamo...



                                                                                                                                Wybaczam











Paradise Lost

Porzucona na całe życie
Dla nikogo nieznacząca
To cała ja
Unosząca się w chmury
I upadająca z hukiem
Poniżana do granic możliwości
Zestresowana
Zło nad złem 
Diabelska dusza
W bladym pokrowcu
Wypisane na dłoniach wspomnienia
Czerwonym atramentem
Czarne oczy nigdy nie zapomną
Uszy, które usłyszały za wiele
Język, który kłamał
Usta drżące ze strachu
Serce, które już nie biło
Włosy pomarańczowe ze smutku wijące
Na sznurze delikatna szyja wisząca
A na niej ślady przeżyć
Każdy oddech był ciężki
Coraz cięższy z dnia na dzień
Coraz bardziej przypominał...
Śmierć.

sobota, 22 kwietnia 2017

Od Ciebie

Słodyczy serca mojego! 
Dla Ciebie to piszę dzisiaj parę słów tkliwych 
Na pocieszenie i ukojenie 
Smutnych znojów trudów dnia codziennego 
Tak – to dla Ciebie wstaje rano słońce 
I jego promienie głaszczą dłoń Twoją 
Delikatnie muskając – wstawaj!
Już polne kwiaty rozkwitły dla Ciebie
Już kotek łapką stuka w okiennicę 
Domagając się głaskania 
Już drzewa zielenią się szumiącymi liśćmi 
A motyle tańczą nad Twym domem 
W burzliwym obłoku wielobarwnych drobin 
To dla Ciebie pszczoły pracują wytrwale 
Znosząc nektar do swego ula 
I wypełniają go złocistym miodem
Już teraz wystają spod jeżyn 
Czerwone jak maki truskawki 
One słodycz zbierają w południe 
I wydają plon stukrotny 
Zboża szumią tuż za lasem 
Złociste nabrzmiałe kłosy 
Pochylają się wraz z wiatrem 
Sięgając strumienia koryta
Tam stokrotki rosną w cieniu 
Wierzbowego smukłego liścia 
A Ty siedzisz w słomkowym kapeluszu 
Muskając stopą niebieską toń wody

piątek, 24 marca 2017

MONOWORLD







Rozpoczęłam tu pracę
Zwykły człowiek z marnym wykształceniem
Praca dla głupków
Dla kogoś kto jest nikim
Smród, wstręt i obrzydzenie...
Można powiedzieć - to jedyne uczucia
Ja - mówię NIE!
Wieża emocji krążąca nad moją głową
Zatrzymuje się przy maszynie z czekoladą
Wyłapuje z niej to, co najlepsze
Bóg na mnie spogląda
Wydaje mi się, że mówi "wspaniale"
Właściwa osoba na właściwym miejscu
Dlaczego tu trafiłam?

Ekscytacja - co nadpłynie teraz?
Wsiadam do łodzi pełnej fantazji
Ruszam wraz z dźwiękiem trąbki
Nachylona nad rzeką czekolady
Próbuję chwycić coś złotego
Czy to pierścionek?
Niechciany, nieszczęsny pierścionek
Ktoś porzucił...
Mnie dał radość i szczęście
Jej smutek i ból
To zaręczynowy - ciekawe dlaczego jest porzucony...
Sięgam wzrokiem dalej...
Dokumenty?
Myśl jest straszna
Ciekawe co tu robią...
Czy kogoś znienawidzono...
Teraz pewnie jest samotny, porzucony gdzieś w trawie
Z daleka od wszystkiego

Białe, żółte, czerwone, zielone
Wszystkie was wyłowię
Ułożę odpowiednio do pudeł
I będziecie żyć wiecznie
We własnym świecie

Fantastyczne krasnale, króliczki, misie
Uśmiechają się do mnie radośnie
Wyciągam je na swoją łódź
Bezpiecznie mogę je teraz kochać
Znalazły swoje ukojenie, Niekochane
Duuuuuduuuu!
Słychać trąbkę
Czas wysiadać
Wrócić do swojej rzeczywistości
Papa, rzeko czekolady
Idę opowiedzieć o Tobie innym...




piątek, 10 marca 2017

I died



Obserwowałam Go
Byłam w powietrzu wokół Niego
W owe chłodne poranki które spędzał na cmentarzu
Czasem o mnie myślał
Ale zaczął się zastanawiać...
Czy nie pora o mnie zapomnieć...
Pora by pozwolić mi odejść

Nostalgia






Dni były jednakowe
I co noc, śnił mi się ten sam sen
Zapach strachu
Krzyk, którego nikt nie słyszał
Bicie mojego serca niczym młot uderzający w poduszkę
Słyszałam jak mnie wołają - głosy zmarłych
Chciałam pójść za nimi
Trafiłam do wyjścia, ale wracałam pod te same drzwi
I bałam się
Wiedziałam, że jeśli tam wejdę już nigdy nie wyjdę
Potrafił długo żyć chwilą
Był jak zwierze
Bez twarzy
Nieskończony
Aż znów to poczuł, pustka wracała
I znów zbierała się w nim potrzeba

wtorek, 7 marca 2017

Vcdcv



Czuję jakby nic nie było moje
Oczy jakieś obce, patrzą w duszę
Ręce czarne niczym smoła
Usta cieknące krwią najczystszą
Włosy czerwone jak ból
Spływają krwawiącą strórzką przez ramiona
Nie czuję się sobą
Me myśli - nie są moje
Słowa błąkają się gdzieś w duszy
A co z NIM? Gdzie ON?
-Już go nie ma w sobie...